Jeśli potrzebujesz solidnej roboty, zatrudnij eksperta od takich spraw.
Samotny, zapomniany mężczyzna... zdesperowany, by udowodnić swoje istnienie.
3 kasyna, 11 graczy, 150 mln zielonych. Dołączysz?
Solidarność, opieka i konflikt. Cechy konieczne do przeżycia w zakładzie karnym.
Pozornie idealni mordercy. Perfekcyjne przestępstwo. Lecz dziś, jedyne co ich łączy to obawa... Wzajemnie.
Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się zacząć oglądać serial kryminalny i nagle… puff! Trzy godziny zniknęły? No właśnie. Kryminały to jak chipsy – trudno poprzestać na jednym. Ale co sprawia, że ten gatunek ma w sobie tyle magii? I dlaczego polskie produkcje ostatnio biją rekordy popularności? Zaciągnij się kawą, usiądź wygodnie i pogadajmy o tym jak detektyw na śledztwie!
Pamiętasz te czasy, gdy kryminały oznaczały czarno-białe filmy z gumą do żucia przyklejoną pod stołem? Dziś mamy efekty specjalne, zakręcone fabuły i bohaterów, którzy mają więcej problemów niż przeciętny człowiek na terapii. Ale czy nowe zawsze znaczy lepsze? IMO, „Złoto” i „Rojst” udowadniają, że polskie produkcje potrafią łączyć klimat retro z współczesnym tempem. A ty? Wolisz klasyczne „Vabank” czy nowsze „Ślepnąc od świateł”?
Nie oszukujmy się – wszyscy lubimy poczuć dreszczyk emocji, prawda? Oto sekretne składniki gatunku:
FYI – nie jesteśmy już krajem, gdzie kryminały kojarzą się tylko z tanimi serialami dla emerytów. Kiedy ostatnio oglądałeś „Belfer” albo „Watahę”? To kino, które nie boi się ciemnych stron ludzkiej natury. A co z literaturą? Mamy przecież Remigiusza Mroza i Katarzynę Bondę, którzy sprzedają książki jak świeże bułeczki. Czy to znaczy, że Polacy kochają zbrodnię? Hmm… Lepiej nie drążmy tego pytania ;)
Podsumowując – kryminał to gatunek, który nigdy nie wychodzi z mody. Czy to przez adrenalinę, czy przez to, że w głębi duszy wszyscy jesteśmy trochę ciekawscy. Więc następnym razem, gdy ktoś zapyta cię, po co oglądasz kolejny odcinek „Przypadków”, po prostu mrugnij i powiedz: „To research!”. A teraz wyłącz ten telefon i wskakuj pod koc. Nowy odcinek sam się nie obejrzy, prawda? 😉