Przybył jako stróż, lecz hotel miał swoich strażników — obecnych od wieków.
Czy kiedykolwiek oglądałeś horror, który sprawił, że sprawdzałeś zamknięte drzwi sypialni… kilka razy? No właśnie. Horror to gatunek, który albo kochasz, albo… no cóż, udajesz, że go nienawidzisz, żeby nie przyznać, że skrycie lubisz skakać na kanapie. A ja? Pamiętam, jak jako nastolatek obejrzałem „Krzyk” i przez tydzień nie mogłem spać bez światła. I wiecie co? Uwielbiam to do dziś. 😉
Serio, o co tu chodzi? Dlaczego płacimy za to, żeby nasz mózg wrzeszczał „uciekaj!”? Moim zdaniem to kombinacja kilku rzeczy:
Tu zaczyna się wojna fanów. Z jednej strony mamy „Nosferatu” czy „Egzorcystę” – filmy, które budują napięcie jak mistrzowie. Z drugiej – nowe hity jak „Hereditary” czy „Midsommar”, które udowadniają, że jasność dnia może być straszniejsza niż ciemność. A gdzie „Conjuring Universe”? Cóż… czasem lubię popcornowy strach bez filozofii. Przyznaję się bez bicia!
Planujesz maraton? Zrób to z głową:
Odpowiedź brzmi: TAK, ale z umiarem. Horror to nie tylko krwawe efekty i jumpscary – to też sztuka opowiadania o tym, co nas przeraża… i łączenia nas przez te lęki. A jeśli po przeczytaniu tego tekstu i obejrzeniu filmu sprawdzisz szafę trzy razy? Cóż… Witaj w klubie. 😊